|
|
|
Ksiądz dr Bernard Sychta we wspomnieniach księdza Alojzego Weltrowskiego "Chmury przychodzą i odchodzą, ale niebo pozostaje"
Do parafii w Pelplinie prowadzonej przez księdza Bernarda Sychtę przyjechałem w ramach dekretu ks. biskupa Kazimierza Józefa Kowalskiego 5 października 1960 roku i pracowaliśmy razem do 8 września 1961 roku. Dotychczas Ks. Sychtę znałem tylko z opowiadań kleryków i z wykładów w seminarium duchownym. Wkrótce poznałem go osobiście jako jego wikariusz.
Od początku przyjął mnie życzliwie razem ze swoją siostrą Hanką. Wiele chwil spędziliśmy razem spacerując po ulicach Pelplina i poruszając przy tym problemy duszpasterskie, a także omawiając zakres mojej pracy w parafii. Wyglądała ona nieco inaczej niż na terenie diecezji, bo przecież to Pelplin. Homilie niedzielne głosili profesorowie i klerycy. Główne nabożeństwa też odbywały się w katedrze - dziś bazylice. Byłem zatem współpracownikiem ks. Sychty - proboszcza parafii katedralnej. Miejscem naszej pracy duszpasterskiej był tak zwany „kościółek”- w odróżnieniu od wspaniałej katedry.
W czasie mojej pracy w parafii ks. Sychta pracował nad swoim Słownikiem. Nieraz cały pokój i gabinet, biurko i inne płaszczyzny były założone karteczkami z hasłami do słownika. Żył tą pracą. Absorbowała go całkowicie. Dziwiłem się, że chodząc między tymi karteczkami w sutannie, mimochodem ich nie strącił, a przecież w trakcie chodzenia sutanna szeleści i można nie usłyszeć spadających fiszek. Strach pomyśleć, co by się stało, gdyby spadając pomieszały się.
W trakcie niecałego roku mojego pobytu w parafii i wspólnej pracy ks. Sychta pisał też teksty pieśni kościelnych, które, jako wikariusz obdarzony dobrym słuchem, wprowadzałem ucząc parafian śpiewu. Nie było komputerów, na powielacze trzeba było zgody urzędów państwowych - zresztą tylko seminarium duchowne nimi dysponowało i były zablokowane. Brak było zgody władz komunistycznych na używanie tego rodzaju sprzętu (lata Gomułki). Uczyliśmy więc śpiewu ze słuchu i na pamięć z pomocą pana organisty - Leona Jaworskiego, który do dziś gra na organach w Pelplinie, też bardzo chętnego do wykonywania tych pieśni. Tekst oryginalny jednej z nich (o chorych) posiadam do dziś.
W tym też czasie - 1961 rok - przypadała peregrynacja Obrazu Matki Bożej Jasnogórskiej w Pelplinie, a ks. Sychta otrzymał od Ks. Biskupa Ordynariusza zlecenie napisania pieśni powitalnej na te uroczystości. Powstała wtedy znana pieśń: „Niestrudzona w swej pielgrzymce”. Bywało nieraz i przy innych pieśniach, że byłem pierwszym słuchaczem i recenzentem tekstów: „Niech ksiądz słucha, niech ksiądz słucha... napisałem... czy to tak może być... a może to słowo zmienić?” Niestety, nie miałem talentu poetyckiego, ale słuchałem cierpliwie i aprobowałem.
Bardzo serdeczny kontakt powstał pomiędzy nami po moim odejściu z Pelplina. Stało się to na skutek zamknięcia przez władze komunistyczne niższego seminarium duchownego, gdy na moje miejsce został przydzielony ks. Józef Trybull – dotychczasowy prefekt niższego seminarium. Niejednokrotnie specjalnie przyjeżdżałem do ks. proboszcza na gościnę, nawet bez okazji.
Podczas jednej z takich wizyt otrzymałem prezent - jeden z wielu obrazów - pejzaż – ukazujący drogę na Kaszubach. Jestem jednym ze szczęśliwych posiadaczy tego rodzaju pamiątki, która do dziś wisi w moim gabinecie - biurze parafialnym.
Z moim byłym proboszczem prowadziłem korespondencję, gdy byłem wikariuszem w Smętowie Granicznym. Ks. proboszcz Sychta pisał, że w dowód uznania dla jednego z nadesłanych życzeń, które „były mi miłe, umieściłem je w zbiorach mojej korespondencji, co nota bene bardzo rzadko czynię."(Korespondencja z maja 1964 roku.)
Powodem do dumy jest też, będąca w moim posiadaniu, dedykacja autorska w Słowniku Gwar Kaszubskich zamieszczona w drugim tomie. Dedykacja została ulokowana w zakupionym przeze mnie komplecie, bo jak mówił ks. proboszcz „niewiele dali mi autorskich egzemplarzy, a mam zobowiązania wdzięczności wobec wielu osób. Jeśli ksiądz kupi, to ja wpiszę dedykację”. I tak się stało.
W 1980 roku wydano drugą pracę ks. Sychty - „Słownictwo Kociewskie na tle kultury ludowej” . W I tomie tej pozycji figuruje następujący wpis: „Mojemu byłemu wikaremu, ks. proboszczowi Alojzemu Weltrowskiemu, z najlepszym wspomnieniem ofiaruje na pamiątkę Ks. Bernard Sychta - Pelplin, 21 czerwca 1980 roku”.
Będąc już na samodzielnej parafii w Niestępowie prawie regularnie pisywałem życzenia świąteczne do ks. Sychty i otrzymywałem je również od niego. Posiadam kilka takich odręcznie pisanych życzeń z lat 1961, 1965, 1968, 1969, 1973, 1976. Wśród nich są też gratulacje z racji mojej nominacji na samodzielną parafię w Niestępowie. Otrzymałem również, na pamiątkę pracy w Pelplinie, jako prezent pożegnalny, książkę jego autorstwa sprzed wojny (z 1937 r): „Hanka sã żeni" z piękną dedykacją: „Chmury przychodzą i odchodzą, ale niebo pozostaje" - Mojemu Drogiemu Pomocnikowi....w dniu pożegnania ofiaruje na pamiątkę -autor. Pelplin 8.9.1961. Nieraz w swoim życiu to motto sobie powtarzałem.
Niestety, podczas mojego pobytu w Pelplinie, nie powstał żaden obraz. Jakiś czas potem, odwiedzając plebanię w Pelplinie i jej miłych mieszkańców, zastałem ks. Sychtę akurat przy sztalugach. Nie pamiętam już, jaki obraz malował, ale zapamiętałem jak go tworzył. Mówił: „księże, ze mną to jak z kobietą, najpierw chodzę z pomysłem, potem następuje poród, czyli maluję, trzeciego dnia upiększam dzieło, a czwartego dnia cieszę się nim jak matka dzieckiem”.
Był też znany ks. proboszcz Sychta z tego, o czym też wiele razy prasa donosiła, że swoim rozmówcom w toku rozmowy malował karykatury. Moi rodzice, mój brat - ksiądz Jan, wszyscy zostaliśmy obdarzani karykaturą i to nie jeden raz. Została z nich tylko jedna - moja, która bawi oko po dziś dzień, ile razy na nią spojrzę.
Zawiązana pomiędzy nami nić nie zerwała się do dziś. Choć Księdza Sychty nie ma już wśród żywych, zawsze odwiedzam Go, ilekroć jestem w Pelplinie – zmieniło się tylko miejsce, ale On wciąż tam jest. Nie wyobrażam sobie wizyty w tym mieście bez modlitwy nad Jego skromną mogiłą, jak również nad mogiłą pochowanych tam kapłanów.
Księdzu kanonikowi Alojzemu Weltrowskiemu, proboszczowi parafii w Niestępowie należącej do dekanatu żukowskiego, serdecznie dziękuję za spisane wspomnienia - Danuta Pioch
Wersja do druku
Wyślij znajomemu |
|
|
 |